wtorek, 26 lipca 2016

miszmasz!

Znowu uzbierało się trochę materiału z kategorii "miszmasz". Wygląda na to, że dość naturalnie cykl ten zadomowi się na blogu. Dziś znajdziecie migawki z Trójmiasta, stolicy, ale nie tylko :) Jest i architektura i kulinaria i trochę przyrody. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Zapraszam!



Droga na gdańskie Westerplatte. Aż wstyd się przyznać, ale odwiedziłam ostatnio to miejsce po wielu, wielu latach. Chciałabym wracać tu częściej! A może uda mi się przemycić więcej morza na blogu? Chyba go tu jeszcze nie było...!


Niedawno sławiłam już pieczoną tortillę z papryką (KLIK). Tym razem zamiast niej użyłam wielkiego pęczka świeżego szpinaku - wyszło inaczej, ale niemniej pysznie! :) 


To składowe zupy, którą ostatnio publikowałam na blogu (KLIK). Jak taki aromatyczny miks pieczonych warzyw mógłby komuś nie przypaść do gustu?!


Bułeczki drożdżowe z czarnuszką polecają się na niespieszne weekendowe śniadania...


... i jako do dodatek do burgerów z tychże wegańskich buraczkowych kotletów z ziarnami :) Przepis na obydwie rzeczy znajdziecie TU


O Służewskim Domu Kultury napisałam sporo w TYM wpisie! To naprawdę świetny kompleks, lubię do niego wracać przy okazji wizyt w stolicy. Przestrzeń, którą kreuje dobra architektura, jest idealnym miejscem odpoczynku od zgiełku miasta.   


Innym wartym uwagi miejscem, z dala od wielkomiejskiego gwaru, jest teren wyścigów konnych Służewiec. Poza gonitwami nie jest to kompleks bardzo oblegany. Można tu poczuć się jak na wsi :) 


Zupełnie inny, choć nie gorszy, a po prostu odmienny klimat tworzy natomiast nowy budynek Royal Wilanów zaprojektowany przez znaną pracownię JEMS Architekci.


To bardzo wyważona przestrzeń, idealnie skrojona na potrzeby biurowe i usługowe prężnie rozwijającego się Miasteczka Wilanów. Oprócz dość skąpej, ale bardzo ładnie utrzymanej zieleni, znajdziemy tu także przestrzenie sportowe oraz rekreacyjne, które przyciągają rzesze użytkowników. 


Mnie przyciąga do tego miejsca, obok ciekawej architektury, jeszcze jeden punkt - kawiarnia Green Cafe Nero, która serwuje jedną z lepszych kaw jakie piłam. I choć to tak zwana "sieciówka", każdy z lokali różni się od siebie i dostosowany jest pod poszczególną klientelę. 


Mi akurat bardzo odpowiada wnętrze wilanowskiej placówki. Podoba mi się też idea przyświecająca właścicielowi knajpek - wszystkich zainteresowanych odsyłam do ciekawego wywiadu z Adamem Ringerem (KLIK) o prowadzeniu kawiarnianego biznesu.


A na obiad warto zajrzeć do Banjaluki. Parę lat temu restauracja miała troszkę inny klimat i nieco odleglejszą lokalizację. Teraz znajduje się w ścisłym centrum i kusi przechodniów przyjaznym ogródkiem. 


Znajdziemy tu dania inspirowane kuchnią bałkańską. Menu jest szerokie i choć ceny nie należą do najniższych to warto tu wpaść, na przykład od wielkiego święta :) 


Jedzenie było tak dobre, że zdążyłam sfotografować tylko grapefruitową lemoniadę z rozmarynem... świetne połączenie! :) A może brak zdjęć obiadu będzie dla kogoś jeszcze większą motywacją do odwiedzenia Banjaluki? ;)


Ostatni kadr z Warszawy to bynajmniej nie wieżowce, a malownicze jeziorko Powsinkowskie na warszawskich Zawadach. To miły widok w kontraście do zatłoczonych ulic i wybetonowanych placów. 


A teraz wracam na lokalne podwórko i przedstawiam Wam najlepszą wg mnie pizzę w Trójmieście! Serwuje ją mała knajpka "Włoszczyzna" znajdująca się na gdańskiej Morenie. I to nie lokalizacja (rzut beretem od domu!) jest głównym magnesem, który mnie przyciąga. Niemałą rolę odgrywa tu atmosfera i sympatyczna, luźna choć jednocześnie bardzo zdyscyplinowana obsługa.  


Pomimo, że menu jest niewielkie (co w sumie poczytuję sobie jako zaletę) i oprócz pizzy są jedynie 3 przystawki to można śmiało powiedzieć, że jakościowo są mistrzowskie, co do jednej! Uwielbiam ich krem z pomidorów, a foccacię z czosnkiem i rozmarynem jadłabym bez końca!


Pizza jest naprawdę świetna. Ciasto jest uzależniające, dodatki bardzo dobrej jakości. To we Włoszczyźnie polubiłam miks składników pieczonych i świeżych dodanych już po przyrządzeniu placka. Do dyspozycji są też pyszne oliwy smakowe, z rozmarynem i chili. 
Czekam tylko jak zaproponują jakieś desery - na razie po przystawkach i pizzy można napić się pysznej kawy! To zdecydowanie moje ulubione miejsce ostatnich miesięcy :)  


I powrót do domowych przysmaków. To moje codzienne śniadanie: domowa granola (KLIK) + jogurt naturalny + świeże owoce. Nie umiem sobie wyobrazić innego początku dnia ;)


Zdarzają się dni w roku, kiedy zostaję obdarowywana takimi kwiatami. Rocznice to piękna sprawa! ;) 


A to danie z kategorii tych "pod ręką". Miałam ugotowaną z obiadu kaszę perłową. Dodałam świeżo ugotowany bób, suszone pomidory, odrobinę ziół oraz oliwy i wyszła z tego naprawdę fajna sałatka! Polecam ją jako lunch w pracy. 


I czerwcowo-lipcowy duet idealny. Czereśnie + dobra książka! Obecnie wgłębiam się w autobiografię Chrisa Niedenthala - polskiego fotografa urodzonego w Londynie, który od lat siedemdziesiątych fotografuje Polską rzeczywistość, z różnymi jej blaskami i cieniami. Pozycję czyta się bardzo przyjemnie, bo wciągające historie zilustrowane są świetnymi i ciekawie zakomponowanymi zdjęciami. Niech nie przestraszy Was opasłość tomu - łyka się go w wielkim zainteresowaniem.  


Na koniec zapowiedź wpisu (mam nadzieję, że rychłego!) o mieście, które ostatnio odwiedziłam po raz pierwszy. Łódź mnie zauroczyła - i pod względem architektonicznym i kulinarnym. Na szczęście jest blisko i liczę na to, że dane mi będzie poznawać ją lepiej jeszcze nie raz!


Tymczasem pozdrawiam Was z Mazur :) Dobrej końcówki lipca! 

2 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...