Do pralinek miałam trochę mieszane uczucia. Najeść się tym nie da, a tyle kulania... ;) Ale odkąd przeszłam na zdrowszą stronę mocy i nie sięgam po pierwszą lepszą słodycz, te małe kulki stały się moim wybawieniem. I chyba nawet nauczyłam się kontrolować ich konsumpcję! Ciekawe jak długo wytrwam w tej przykładnej postawie :)))
Poniższy przepis to zdecydowanie mój faworyt wśród tego typu deserów, ale gdybyście tak jak ja polubili formowanie pralinek poniżej kilka publikowanych już propozycji wartych rozważenia:
- dwuskładnikowa(!), domowa chałwa w kulkach - KLIK
- czekoladowe kuleczki z suszoną śliwką (na bazie mascarpone) - KLIK
- słodkie "ziemniaczki" - wspomnienie mojego dzieciństwa - KLIK
- pralinki z masła orzechowego i białej czekolady - KLIK
Dobrego dnia :)