Nie wiem, czy to dobry pomysł raczyć Was dzisiaj takim przepisem... Biorę pod uwagę fakt, że nawet, gdybyście w tej chwili wzięli się za jego realizację, to na konsumpcję macie szansę dopiero jutro. Nijak więc może stanowić pociechę na poniedziałkową chandrę ;) Jednak zaryzykuję! Może ktoś z Was miewa akurat gorszy nastrój we wtorki :P
Nigdy nie byłam wielką fanką tiramisu (dopiero od niedawna częściej daję się na nie skusić) i ogólnie rzecz biorąc bardziej cenię sobie tradycyjną wersję, ale zupełnie nie żałuję, że skusiłam się na tą. Uwielbiam rabarbar, przepadam też za chałwą. Jedyne co budziło moją wątpliwość to nuta pomarańczy (nie żebym ich nie lubiła, ale preferują je jadane osobno, bez dodatków), ale okazało się, że zgrywa się świetnie z resztą składników. To deser dość ekstrawagancki, na wyjątkowe okazje. Ale takie łatwo sobie przecież ustanowić, prawda? ;)
Miłego dnia!